Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 184 —

Wtedy dopiero. Wtedy dopiero, mocą czynu, od którego serca szermierzy w piersiach ich usychają lub pękają — Irydjon zwycięży.
Irydjon to naród, lecz jakim ma być czyn?
Nie powstanie czyn ten z gniewu i nienawiści, bo: »Dzieciom tylko luby wściekły gniew«.
Nie powstanie z niecierpliwego zwątpienia, gdy nadzieje nie ziszczają się dość prędko, albowiem:
»Nie spodziewaj się snu swego domarzyć, bo każdemu dostała się jedna fala nieskończoności, która płynie dni kilka tylko. A ten błogosławiony już dzisiaj, kto w przyszłość tę uwierzył i stał się jej przyśpieszycielem«.
Ani powstanie czyn zbawczy przez rozjątrzone serca i gwałtowne walki stanów społecznych, powaśnionych i nawzajem odpychających się od biesiadnych stołów tego świata.
Tylko po drodze przemian i udoskonaleń, przemian przez »trud cierpliwy«, udoskonaleń »przez drugich podnoszenie« nadejść może godzina sprawiedliwości społecznej, która oświeci duchy ciemne i nasyci ciała łaknące. A:

Kto inaczej świat swój kreśli,

Ten nie wzniesie ludu dalej,
Bo wszechświata prawom wbrew
Sennych zbudzi nie na ludzi,
Zbudzi sennych na zwierzęta.

»Boże pioruny, nie ziemskie trucizny

Z upadku martwe dźwigają ojczyzny«.

Lecz cóż to jest »piorun Boży?«