Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 168 —

— Tak, tak — potwierdziła Melpomena — zapytywałam o to pana Artura, który jest przecież zawziętym gospodarzem, więc lud znać musi. Powiedział mi, że ich pieśni są splotem samych głupstw. Zresztą, ja tam pieśni wogóle ciekawa nie jestem. To uczuciowość i poezja, mnie zaś idzie o nagą naturę.
— Ależ, kochana Melpomeno — przerwała Kaljopa — uczucie i poezja, to także natura; nie należy ich tylko szukać w masach, gdzie w najsłabszym nawet zawiązku istnieć one nie mogą.
Tu nad szeregiem idących wciąż żniwiarek, dalej już nieco od pagórka, wybuchnęła znowu pieśń, z nutą jeszcze od tamtej bardziej rozległą i smutną, z innemi lecz również wyraźnemi słowy:

Oj, matka syna ożeniła,
Synowej nie polubiła,
W daleką drogę synek pojechał,
Młodą Kasieńkę w domu zostawił.

ŚWIEKRA.

»Ej doniu, doniu, idź gdzie len posiany;
Gdy lnu nie narwiesz, do domu nie wracaj,
I gdy lnu narwiesz, do domu nie wracaj.
Na czystem polu w brzezinkę zmień się,
Aby od wiatru się nie złamała,
Ani od słońca się nie spaliła«.

Przyjechał Jasiek z dalekiej drogi,
Skłonił się matce na białe nogi:
»Matulu moja starutka,
Gdzież żona moja młodziutka?«