Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 158 —

okryte, przez owady srodze napastowane, nagie i drobne ramiona swe i nogi konwulsyjnemi ruchy wyrzucało ono w powietrze, a czerwona, bawełniana czapka, od gwałtownych poruszeń głowy wykrzywiona, odsłoniła mu połowę czaszki drobnym i rzadkim puchem białych prawie włosów porosłą, a zasłoniła połowę czoła i jedno oko. Druga, widzialna połowa czoła, drgała od bólu i zmarszczkami przypominała zorane czoło starca, z drugiego widzialnego oka, przez blask słońca prawie oślepionego, z pod nabrzmiałej, przymkniętej powieki spływał sznurek łez. Ten sznurek łez, u warg jeszcze bezzębnych, wykrzywionych i rozwartych, łączył się z potokiem śliny, na szarą koszulę i widzialną z za niej drobną, ciemną pierś spływającej. Przytem to wpółnagie, skrzywione, oślinione, konwulsyjnie miotające się stworzenie wydawało z siebie wrzask tak przeraźliwy, że dziwić się było można wytrwałości powietrznej szarfy, która, choć skrzydlata, więc uciec mogąca, upowijać go nie przestawała. Ale muzy mają naturę wcale inną, niż polne muszki i komary, więc dwie z pomiędzy nich szybko podniosły głowy i znowu o dwa kroki odstąpiły.
— Biedna, niewinna, czysta duszyczka! dlaczegóż powłoka tak jest odrażająca? — smutnie szepnęła Erata.
— O, odrażająca!… takie dzieci są bardzo nudne! — potwierdziła Kaljopa, głowę w podniesione ramiona wtulając, a suknię dokoła nóg swoich zbierając tak, jakby od uczutej odrazy coprędzej uciec i skraj nawet fałdzistej tuniki swej usunąć chciała.
— Czy uważałaś — szepnęła jeszcze Kaljopa — jaką to dziecko niemiłą woń…