Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   66   —

blizki krewny Krystyny, pan Dembieliński ma prawo do życzliwości i gościnności naszej.
Kiedy hrabia kończył mówić, Ewa siedziała wyprostowana z rękami kurczowo splecionemi i przyciśniętemi do kolan. Oczy jej otworzyły się szeroko, krwisty rumieniec oblał policzki, czoło i szyję.
— A więc — zaczęła, — a więc ten gość... to on... Nie mogła powiedzieć nic więcej. Nagle powstała i stanęła przed mężem, jakby niewidzianą jakąś siłą dźwignięta i skrzepiona.
— Dobrze hrabio — rzekła, — dobrze...
Znowu głos jej urwał się w piersi, ale zrobiła wysilenie i dokończyła:
— Będę uprzejmą gospodynią dla... krewnego mojej córki.
Hrabia powstał, ukłonił się i odszedł. Wzruszenie Ewy nie zdziwiło go wcale; przypisać je musiał nerwowej drażliwości i wysileniu jakie uczynić musiała nad sobą, aby zgodzić się na przyjęcie roli gospodyni domu, od której usunęła się była oddawna.
Ewa stała wciąż nieruchoma z osłupiałym wzrokiem, który jednak szklił się łzami i gorzał nagle rozbudzonym posępnym ogniem. Po chwili z piersi jej wydarła się długa gamma okropnego śmiechu. Osunęła się na sofę i ujmując głowę w obie dłonie,