Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   51   —

brzydką? Z jakich uczuć utworzone w was było to cudowne naczynie, z którego wykwitła wasza mądrość, odwaga, świętość?” Pytała tak myślą, i gotowa była samym świętym niebieskim zazdrościć ich uczuć, ich życia, ich męczeństwa płodnego, wtedy gdy nędza w którą ona popadła była tak suchą jak grunt jałowy, tak niepłodną jak twarda, bezduszna opoka. Pytała i patrzyła w piękne, podniosłe oblicza posągów, ale nie zdolna była wyczytać z nich odpowiedzi, nie zdolna była usłyszeć niemej wymowy ich rysów, którą jej oni odpowiadali: „Miłość i wierność były źródłami mądrości naszej, odwagi, i świętości; pracowaliśmy w pocie czoła, kochaliśmy i pozostaliśmy wiernymi samym sobie. Dla tego oblicza nasze pośród męk nie utraciły pogody, a płomienie serc naszych nie zgasły w ciernistych objęciach bólów.
Ewa nie pojęła wyraźnie tej odpowiedzi, ale ją nieokreślenie uczuła. Zrozumiała że brakowało jej czucia, że nie umiejąc nigdy doskonale kochać i wiernie wytrwać, zmarniała śród cierpień, bo były one bezużyteczne, chorobliwe, fałszywe i leniwe jak całe jej życie.
Znękana sama sobą, zziębła, zrozpaczona tem że rozpaczać nawet nie mogła, zgięła się jak wiotka trzcina, aż czołem dotknęła stopni ołtarza. — Boże mój! zawołała, pozwól mi czuć, żyć, zmartwych-