Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   49   —

miłość tylko i głęboka wiara zdolne rodzić co chwila nowe, nigdy nie wyczerpujące się uciechy ducha, a Ewa z natury swej i kierunku jaki wzięło jej życie moralne, nie mogła kochać i wierzyć.
W modlitwie jej, w podniesieniu jej oczów ku niebu lub obrazowi świętemu, sama tylko panowała wyobraźnia. Symbol ubrany w uploty barw i czarodziejstwa sztuki, owiany mgłą woni i tonami śpiewów, uderzał jej zmysły u przebijał się przez nie w tę dziedzinę umysłu, kędy samowładnie panuje imaginacja. Idea wielkiego, jedynego Boga, potężnego Stwórcy i ożywczego Ducha wszechrzeczy, nie mogła wniknąć w głębię jej istoty przez ciasne te otwory; miłość dla nauki naiwnej i prostej jak dziecię, ale mądrej jak filozofja wszystkich wieków i pokoleń, nie objęta rozumem, nie wniknęła w jej serce.
Ewa widziała symbol tylko, wierzyła w symbol, i zachwycała się symbolem. Tajemniczy urok symbolu wprawiał ją niekiedy w gorączkę i ekstazę, które jednak jak wszystko sztuczne i nie biorące źródła z samego dnia istoty ludzkiej, wyczerpały się w końcu.
Ewa klęcząca u stopni ołtarza z bogatą księgą w ręku, nie doświadczyła pożądanych uniesień. Symbole święte nie chciały tym razem służyć znudzonemu jej umysłowi, ani podsycać błędnego ogni-