Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/484

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   478   —

do czci i spokoju. Opowiadanie jego, rozmaite wrażenia zdawało się sprawiać na zgromadzone osoby. Hrabia cieszył się jak zwykle trjumfem sprawiedliwości, z radością mówił o blizkiem wyzwoleniu Kazimierza i nieszczęśliwego towarzysza jego niedoli; zarazem bolał nad występkiem winowajców i cierpieniami jakie ponosić będą musieli w następstwie swych błędów. Ewa, która od kilku dni chociaż znacznie spokojniejsza niż dawniej, zdawała się przecież codzień, co godzina prawie słabszą i widocznie zwiędłą, wykrzykiwała lekko, gdy wymawiano wyraz fałszerze; podnosiła do ust flakonik z orzeźwiającym płynem i szeptała co chwilę: „c’est horrible!“ Krystyna słuchała wieści milcząca i spokojna; chwilami tylko źrenice jej wpatrzone w przestrzeń, mgliły się wzruszeniem, lub napełniały wyrazem oburzenia. Jednego tylko z pośród słuchaczy usta i oczy nie mówiły nic. Dembieliński przy pierwszych zaraz słowach Sylwestra stanął oparty ramieniem o gzems komina, z twarzą podniesioną nieco i niedbale opartą na dłoni, i tak już pozostał, ani jednego słowa niedorzucając do ogólnej rozmowy. Postać jego nieruchomą była tak jak i rysy; oczy tylko z dziwnym uporem tkwiły w twarzy Krystyny. Raz tylko milczące i w dumny zarys zagięte usta jego wymówiły słów parę; byłoto w chwili, w której piękna dziewczyna nie mogąc dłużej pohamować swych uczuć, splotła ręce i zwracając się