Przejdź do zawartości

Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   32   —

łości, ochłodły znowu, i z niezwalczonym smutkiem schyliły się ku ziemi.
Ewa uczuła znowu potrzebę przemówienia do córki. — Cóżeście dziś robili z hrabią? — zapytała z lekkiem ziewnięciem.
— Przez część wieczoru ojciec pisał i czytał jak zwykle, jam szyła suknię dla jednej z małych dziewczynek świeżo przyjętych do naszej szkółki. Potem zajmowaliśmy się korespondencją ojca... rozmawialiśmy...
Ewa patrzyła na córkę, szerzej nieco niż wprzódy otwartemi oczami. Wydawała się zdziwioną.
— Jacyście wy szczęśliwi — ozwała się po chwili — że was to wszystko zajmuje, bawi. — Znowu wzruszyła lekko ramionami. — Ty naprzykład Krystyno, szyłaś sama suknię dla biednej jakiejś dziewczyny, tak zupełnie jakbyś nie mogła kazać ją uszyć której ze sług naszych... Nie rozumiem potrzeby ranienia sobie rąk grubą jakąś, szorstką materją, skoro kto inny wyręczyć nas w tem może za pieniądze.
— Myślałam mamo — łagodnie odpowiedziała Krystyna, — że w niczem nie przyczyniłabym się do dobrego uczynku, jeślibym biedne dziecko przyodziała za pieniądze, których mogę mieć zawsze tyle ile zechcę, od ciebie mamo i od ojca. Lubię szyć dla biednych, bo zdaje mi się że każde poruszenie mojej igły sprawia komuś cierpiącemu przyjemność