Przejdź do zawartości

Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   31   —

są w istocie bardzo długie, szczególniej dla ciebie, która chcesz zawsze przepędzać je samotnie.
Ewa wzruszyła lekko ramionami. — Z kimże przepędzaćbym je miała?
Słowa te żywym rumieńcem okryły białe lica dziewczyny. Pochyliła się ku matce, i patrząc na nią wzrokiem pełnym miłości i błagania, szepnęła: — Gdybyś chciała mamo przepędzać je ze mną... z ojcem...
Ewa poruszyła się na pozór niedbale, lecz w istocie tak aby usunąć się od córki, która pochyliła ku niej głowę i wyciągnęła rękę z pieszczotą i prośbą.
— Mon enfant! — rzekła z przymuszonym uśmiechem, — sto razy powtarzałaś mi już tę prośbę, ale wiesz przecie że jestem tak osłabioną, iż nie mogę rozmawiać ani słuchać niczyich rozmów. Obecność moja przeszkadzałaby wam tylko w waszych zajęciach...
Gdy to mówiła, w głosie jej i wyrazie twarzy czuć było lodowatą obojętność, połączoną z tą niechęcią jakiej doświadcza człowiek, ile razy podają mu rzecz jakąś której on nie chce, która nie bawi go, nie zajmuje i w niczem nie umniejsza trapiącej go nudy. Krystyna rozumiejąc ruch matki, którym ona uchyliła się od jej pieszczoty, wyprostowała, miękko przed chwilą pochyloną swą kibić; oczy jej- które rozpromieniły się były wyrazem prośby i mi-