Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   326   —

ne lekko, usta nawpół otwarte uśmiechem, miały wyraz niezmiernej radości połączonej z głębokiem rozrzewnieniem. Wbiegła, i od progu zaraz zawołała:
— O moja matko! moja droga matko!
W wykrzyku tym można było posłyszeć mnóstwo innych wykrzyków. Dźwięk głosu dziewczyny pełny, gorący, wzruszony i czuły, zdawał się wołać: „matko! jakżem ja szczęśliwa!“ — i „matko! on mię kocha!“ — i jeszcze: „matko ja cię kocham!“
Ewa drgnęła lekko na dźwięk tego głosu, w twarzy jej zaszła chwilowa zmiana i na mgnienie oka złagodziła ostry jej wyraz. Ale byłoto tylko jedno mgnienie oka, po którem nowe rumieńce wstąpiły na zmięte policzki, a ze spłowiałych źrenic strzelił blask gniewny, przeszywający. Wyciągnęła rękę, i gestem tym zatrzymała o kilka kroków od siebie biegnącą ku niej córkę. Krystyna zrozumiała gest matki i stanęła jak przykuta do miejsca. Ramiona jej otwarte przed chwilą opadły w dół, ale z twarzy nie zniknął promienny blask, który ją ukrywał; usta tylko straciły radośny uśmiech, i z czoła zsunął się rumieniec szczęścia. Ewa utkwiła oczy w książce.
— Krystyno — zaczęła cichym zrazu, lecz potem coraz ostrzejszym głosem, — widziałam cię przed