Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   312   —

— Boleści takiej, kuzynko — odpowiedział Dembieliński siadając znowu przy niej, — poddać się mogą tylko starcy, którym niedostaje czasu na przerobienie tego co źle zrobili, albo niedołęgi z karkiem giętkim i mózgiem słabym. Ja mam rozum i wolę, i dużo jeszcze czasu przed sobą.
Chwila milczenia panowała pomiędzy dwojgiem rozmawiających. Dembieliński pierwszy podniósł głowę. — Droga kuzynko — rzekł, — chcę zadać ci pytanie bardzo śmiałe, ale zarazem bardzo ważne. Czy kochałaś już kiedy?
Błyskawiczny rumieniec przemknął po czole dziewczyny, ale nie spuściła ona wzroku. — Nie wiem jakie znaczenie przywiązujesz do tego wyrazu, kuzynie — odpowiedziała. — Życia bez miłości nie pojmuję; kocham wiele na świecie rzeczy dobrych i pięknych, tak że za nie oddałabym życie.
Mówiła prawdę; co więcej, dumną była i szczęśliwą tą miłością o której mówiła. Czuć to było w gorących brzmieniach jej głosu, i w blasku który opłynął twarz jej podniesioną, śmiałą i szczerą. Mężczyzna patrzał na nią przez chwilę, jakby w milczeniu lubował się jej widokiem.
— Nie o takiej miłości myślałem — zaczął po chwili, — chciałem wiedzieć, czyś nigdy nie kochała nikogo uczuciem kochanki, narzeczonej...