Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   283   —

— Ideał — odpowiedział hrabia — jest tem, co obudza w człowieku głęboką wiarę i gorącą miłość.
— Są ludzie — zarzucił Dembieliński — którzy w nic głęboko nie wierzą, i nic gorąco nie kochają.
— I tacyto ludzie właśnie — dokończył hrabia — nie rozumieją życia i nie znają drogi do szczęścia.
— Panie hrabio! — zawołał Dembieliński — nazwij mi ideał po imieniu!
Po porywczości z jaką wymówił te słowa, snać w nim było walkę sceptycyzmu zrosłego nieledwie z naturą, z gwałtownem pragnieniem wydarcia się z jego objęć.
Hrabia stanął przed nim z oczami jaśniejącemi tą spokojną rozkoszą, jaką sprawia myśl świadoma siebie, silnie oparta na swych podstawach.
— Ideał, panie — zaczął mówić — posiada tyle imion, ile jest w głowach ludzkich wysokich pojęć, a w piersiach szlachetnych uczuć. Inaczej nazywa go uczony, inaczej poeta, inaczej rozkochany w ojczyźnie swej obywatel, inaczej filantrop sercem obejmujący całą ludzkość, inaczej kochanek wpatrzony w czarowne lica oblubienicy — a wszyscy oni jednak hołdują jednemu panu, który nim rządzi, a jest ideałem. W ustach i sercu Gracha — ideał nazywał się wolnością; Galileusz ujrzał go w prawidłach ruchu olbrzymich globów zawieszonych