Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   97   —

vous assure, że przejażdżki te mają powab zupełnie odrębny... Płynąc u stóp starego pałacu dożów patrzyłam na balkon, z którego dożowie rzucali złote obrączki w błękitne fale morza, i myślałam... o znikomości i nietrwałości wszelkich chwał ziemskich...
— Pani hrabina miałaś wielką słuszność myśleć w ten sposób o chwałach ziemskich — z lekkim ukłonem przerwał Dembieliński; — szczęśliwi — dodał z uśmiechem, — którzy pragnienia serc swych zamknąć mogą w szrankach ciepłego pokoju...
— O tak, tak — przytwierdziła Ewa, i z tą samą co wprzódy żywością mówiła dalej. Z Włoch udaliśmy się do Szwajcarji... Alpy widziałam tylko zdaleka, bo niemam dość sił do wstępowania na znaczne wysokości... Z wielką zato radością przybyłam do Paryża, gdzie bawiłam się wybornie kilka miesięcy przeszło... Od kilku lat nie podróżuję już wcale. Seweryn parę razy wyjeżdżał za granicę z Krystyną, ale ja zostawałam... Pokochałam wieś... Doliny są w prześlicznem położeniu... Od rana do wieczora patrzeć mogę przez okna moich pokoi na najpiękniejsze krajobrazy... góry... jeziora...; w lecie rzeki i strumienie wzbierają i zataczają fale swe do samego prawie parku... Pan lubisz piękne krajobrazy? jeżeli mię pamięć nie myli, to przypominam sobie żeś pan lubił kiedyś śpiew