Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/552

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sępnych wzruszeń wstrząsających w tej chwili duszą jej ojca; w postępku jego, w tym hojnym darze który miała w dłoni, widziała tylko piękny czyn, wykwit szlachetnych i dobrych uczuć. Serce jej tajało, długo tłumione przywiązanie jakie zawsze czuła dla ojca, wybuchnęło zeń z mocą nieposkromioną. Ramiona jej otoczyły szyję Suszyca, piersią przylgnęła do piersi ojcowskiej, i gorące usta przycisnęła do bladego jego policzka. Możnaby rzec, że Suszyc skamieniał w tem miękkiem, pieszczotliwem a razem gorącem objęciu, które go otoczyło. Długą chwilę stał nieporuszony, oczy jego nieruchomo tkwiły w gęstych uplotach włosów, które mu opłynęły pierś i ramiona. Nakoniec wargi jego otwarły się i głowa przechyliła się ku głowie córki. — Salomeo! — wymówił półgłosem, — co to jest?
W jednem pytaniu tem tkwiła, cała, długa historja stosunku ojca tego do dzieci, strasznej lodowatej obojętności, która stanowiła dotąd osnowę tego stosunku. Ale teraz mur ten zaklęty zdawał się rozłamywać i upadać pod ciepłem tchnieniem pocałunków młodej dziewczyny. — Mój ojcze! — rzekła Piękna podnosząc głowę i silniej jeszcze ogarniając go ramionami, — mój ojcze, — powtórzyła, — ja cię kocham!...
Dziwny wyraz dla człowieka, który od lat wielu od dzieci swoich słyszał tylko wykrzyki: „daj pie-