Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/526

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystkie zakąty domu uległy ścisłej rewizji, przejrzano każdy najmniejszy sprzęt i szpargalik, zabrano nawet starą tekę Walerego. Śród pustki tej i nieładu, w nawpół ciemnym pokoju, Monilka stała sama jedna, plecami przyparta do ściany, jakby przykuła ją tam rozpacz i groza; ręce miała kurczowo załamane, a twarz bladą i zmartwiałą jak marmur.
Nagle porwała się z miejsca, i jak strzała wypadła na ulicę. Tu zatrzymała się, i przechylając głowę w obie strony, zdawała się nasłuchiwać. Z niezbyt oddalonego punktu ulicy, doszły jej uszu odgłosy licznych, ciężkich stąpań. Dziewczyna jakby nic dokoła nie widząc i nie słysząc, ślepa na widok zdumionych twarzy przechodniów, głucha na rzucane jej przez nich pytania, nieczuła na potrącenia ludzi z którymi się spotykała, biegła w stronę w której uprowadzono jej ukochanych. W tej samej chwili innemi ulicami z wielkim pośpiechem i zrozpaczoną twarzą kroczył Sylwester. Udawał się on do willi hrabiego Seweryna, aby oznajmić mu o zaszłym wypadku, a zarazem wezwać od niego rady i pomocy. Ale ratunek nie był tym razem w mocy hrabiego; kilkagodzinne usiłowania do niczego więcej doprowadzić go nie zdołały, jak do dowiedzenia się o naturze podejrzeń ciążących na dwóch uwięzionych. Jako człowiek oświecony i żywo zajmujący się wszystkiem co dotyczyło ludzkości, nie mógł on