Przejdź do zawartości

Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/516

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

razie fizjonomji. Któż zaręczy, że młody ten człowiek nie posiada mistrzowskiej sztuki udawania? Zresztą nie myto sprawdzać będziemy stopień i istotę jego winy... należy to bowiem do władz innych. Tak ważnej jednak poszlaki jaką jest urzędowe zaregestrowanie fałszywego dokumentu, ukryć nie mamy prawa, nie możemy, i nie powinniśmy.
— Naturalnie — jednogłośnym chórem potwierdzili sędziowie.
Pan Walery wszedł do sądowej z postacią uroczyście wyprostowaną, ale wyrazem twarzy zdradzającym niesłychane zmieszanie.
Odkąd pracował w biurze, to jest od lat przeszło trzydziestu, drugi czy trzecito raz zaledwie przenikał on do tego sanktuarjum o drzwiach zamkniętych, o które nawykł myśleć z czcią uroczystą a zarazem tajemniczą. To też źrenice starego kancelisty biegały po żółtych białkach z szybkością niemal przerażającą, a gąbkowate jego policzki od chwili do chwili drgały zlekka. Pierwsze słowo wymówione przez prezesa zdwoiło jego pomieszanie.
— Kto polecił panu akt ten zaregestrować?
Pan Walery długo przypatrywał się własnemu pismu, i pochylony nad księgą przesylabizował z cicha N. 3206 od początku do końca. Potem wyprostował się nagle, chrząknął, i zawołał