Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/478

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

duszkach sofy. Wdzięcznym ruchem zwróciła ku hrabiemu łabędzią swą szyję i zaczęła:
— Kochany hrabio...
Hrabio — tonem wyrzutu powtórzył narzeczony.
— Sewerynie, — z uśmiechem poprawiła się kobieta, — zdaje mi się doprawdy, że za wiele trudu zadajesz sobie dla Krysi. Od dwóch już miesięcy uczysz ją sam po parę godzin; wszakże ma ona dwie nauczycielki, a jeśli trzeba, może ich mieć więcej.
— Droga Ewo — z zamyśleniem odparł hrabia — twoja córka nie jest wcale pospolitym dzieckiem. Doświadczam niewymownej rozkoszy dopomagając dziecinnemu a jednak dziwnie pojętnemu jej umysłowi, do coraz jaśniejszego rozglądania się po świecie.
— Jesteś bardzo dobrym, Sewerynie, — rzekła Ewa, — wdzięczną ci jestem za to przywiązanie, jakie okazujesz mojemu dziecku.
— Mówiła to z dobrocią a nawet niejakiem rozrzewnieniem. Oczy jej wszakże błądzące w przestrzeni, wydawały się smutne. Hrabia pochwycił, i w obu dłoniach uścisnął jej rękę.
— Zawsze lubiłem dzieci — zawołał, — ale czy Krysia nie jest twojem dziecięciem? — czy zostając twoim małżonkiem Ewo, nie zaciągam dla tej małej, nawpół osieroconej istoty, świętych obowiąz-