Przejdź do zawartości

Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W domu zdawało się być wszystko w śnie pogrążone. A jednak, gdy pierwsze dźwięki fletu stłumionem echem doleciały do długiego i wązkiego pokoju, w którym spoczywały cztery kobiety, dał się słyszeć lekki szmer poruszającego się ciała. Byłato najmłodsza córka Suszyca, która śród ciemności otworzyła oczy i obie ręce swe wpółsenym ruchem zarzuciła sobie na głowę. Suszyc grał ciągle. Ręce Pięknej zaplotły się nad złotym warkoczem, i powoli osunęły się na czoło. W kilka sekund potem młoda dziewczyna siedziała na łóżku, ze splecionemi na kolanach rękami, i wzrokiem utkwionem w ciemną przestrzeń.
Wśród ciemności panującej w pokoju, płynął od okna szlak szarego światła, i obejmował sobą jej twarz, orzuconą w nieładzie opadającemi płowemi włosy. Czoło dziewczęcia było w tej chwili smutne i blade; szyja jej wyciągnięta nieco naprzód, i głowa pochylona w stronę, z której do ucha jej dochodziła muzyka, czyniły jej postać wsłuchaną i tęskną. Matka i siostry Pięknej spały głęboko, ale ona siedziała na łóżku swem rozbudzona zupełnie. W głowie jej dziwne jakieś, powikłane roiły się myśli; serce uderzało śpieszniej niż zwykle, nieokreślone uczucia pierś napełniały. Nie potrafiłaby zdać sobie sprawy z poczuwanej w sobie tęsknoty, ani marzeń swych ubrać w wyraźne słowa lub kształty. Czegoś jej było żal i wstyd.