Marta słów tych słuchała z chciwością, ale im dłużej słuchała, tem więcej stawało się widocznem, że i do jej głowy takie napływają myśli, na usta tłoczą się wyrazy.
— Pani! wymówiła, czyliż wszyscy mężczyzni także muszą posiąść doskonałość jakąś, aby zdobyć sobie byt wolny od wielkich cierpień i nędzy?
Żmińska zaśmiała się z cicha.
— Sąż, rzekła, doskonałymi w jakiejkowiek umiejętności, kanceliści kopiujący po biórach cudze pisma, sklepowi subjekci, metrowie uczący początków geografii, historyi, rysunków itd.?
— A więc, zawołała Marta z niezwykłem sobie uniesieniem, a więc przebacz pani, że raz jeszcze powtórzę: dlaczego, dlaczego pole pracy otwarte dla jednych od początku do końca mierzy się innym na piędzie i cale? Dlaczego brat mój, gdybym go miała, mógłby udzielać lekcyi rysunku, tyleż co ja mając talentu i uzdolnienia, a ja nie mogę? Dlaczego mógłby kopiować po biórach cudze pisma, a ja nie mogę? Dlaczego jemu pozwolonem by było zużytkować dla siebie i swoich wszystko, wszystko cokolwieby posiadał w zasobach swego umysłu, a ja nic więcej zużytkować nie mogę, jak grę na fortepianie, do której nie mam zdolności, i znajomość
Strona:Eliza Orzeszkowa - Marta.djvu/64
Wygląd
Ta strona została skorygowana.