Przejdź do zawartości

Strona:Eliza Orzeszkowa - Marta.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie, pani; wychowałam się w domu.
Słowa te dwie kobiety zamieniały ze sobą po francusku. Marta wyrażała się w języku tym poprawnie i z łatwością, wymowa jej nie była jak najdoskonalszą, ale nie raziła żadnemi osobliwszemi uchybieniami.
— Jakichże przedmiotów pani możesz i życzysz sobie udzielać?
Marta nie zaraz odpowiedziała. Rzecz dziwna, przyszła tu z zamiarem wyjednania dla siebie miejsca nauczycielki, ale nie wiedziała dobrze, czego właściwie nauczać mogła i chciała. Nie była przyzwyczajoną do rachowania się z posiadanymi zasobami umysłu, wiedziała tylko o tem, że to co umiała, było zupełnie wystarczającem dla kobiety, zostającej w tych położeniach, w jakich ona zostawała, dla córki szlacheckiej, dla żony urzędnika. Nie czas jednak było namyślać się długo; pamięci Marty nasunęły się naturalnie te przedmioty, nad którymi w dzieciństwie pracowała najwięcej, które stanowiły tło ukształcenia jej i jej rówiennic.
— Mogłabym dawać lekcye muzyki i francuskiego języka, rzekła.
— Co do drugiego, odparła gospodyni domu, uważam, iż pani posiadasz wymowę francuską dość biegłą i poprawną, a chociaż nie jest ona jeszcze wszystkiem, czego potrzeba