Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podupadła wielkość staje przed ludźmi w postaci ofiary losu, która o minionéj wielkości swéj zapomniéć nie może, owija się płaszczem załzawionéj melancholii i podniosłéj dumy, i tą ostro odbija się od upakarzającéj pozycyi, w jakiéj przez brak własnéj pracy stanęła.
Ze skargą na ustach, z roszczeniami, przekraczającemi granice słuszności, każdy zwrócony do siebie wyraz waży na szalach rozdrażnionéj miłości własnéj, szukając w nim obrazy lub obelgi, śledzi fizyognomie ludzkie, dopatrując szyderstwa lub lekceważenia tam nawet, gdzie go wcale nie było.
Zdaje się jéj, jakoby każdy, kto widział dawniejszą jéj świetność, dziś jéj upadkowi urągał; w szczerem współczuciu nawet gotowa jest ubliżającą upatrzéć litość. Sprawdza się na niéj słowo psalmisty: „Chleb mój jadłem gorzki jako popiół i łzami oblewałem łoże moje!” A obojętnych, z ubocza patrzących na nią, to nieustanne demonstrowanie boleści i upokorzonéj, rozdrażnionéj miłości własnéj, nudzi z początku, śmieszy nakoniec; życzliwi nawet odwracają się, wzruszając ramionami, i odchodzą, aby skryć uśmiech; nieszczęście gubi poważną szatę swoję; najsurowsza rzecz na ziemi: cierpienie, występuje na padole komizmu w śmiesznych łachmankach arlekina. A jeżeli owa podupadła próżnująca wielkość ma męża, który jako tako ciężką pracą zdobywać będzie dla niéj kawałek chleba i dach własny, biada