Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przysług mnóztwem; dziś wkoło niéj pustka i cisza, bo ze zmianą położenia zmieniło się wszystko: pękła mydlana bańka jéj towarzyskiéj wielkości, wielbiciele złotego cielca poszli szukać bożka swojego gdzieindziéj, a ona pozostała z próżnią w sercu, z rozczarowaniem w myśli. A tu nędza zbliża się krokami olbrzyma, i z przerażeniem widzi nieszczęśliwa, że wkrótce wszelkich środków do zaspokoje­nia piérwszych potrzeb życia zabraknie.
Niech, co chcą, mówią moraliści, patetycznie miotający słowa wzgardy na mamonę tego świata: zna­jomość serc ludzkich zawsze ukazywać będzie, że rozstanie się z dostatkiem, do blasku posuniętym, trudném być musi, mianowicie dla kobiet o wypieszczonych wśród bogactwa członkach, osłabłém w miękkości sercu, o przywyknieniach, sztucznych wprawdzie, ale które mocą nałogu stały się niemal naturą.
A cóż dopiero, gdy zubożała kobieta ma dzieci? Cóż dopiéro dziać się musi w jéj sercu, gdy widzi istoty, dla których dobrobytu sama-by chętnie nędzę cierpiała, wystawione na wszystkie cierpienia, z nie­dostatku płynące, a zagrożone sroższą jeszcze nędzą w przyszłości?
Do widoku tego niech się przyłączy obawa o możność wychowania tych dzieci tak, aby późniéj same sobie zdołały na byt zarobić: a w sercu kobiety cierpienia egoistyczne połączą się z naj-