Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w ogniu prywatnych lub publicznych nieszczęść, i niknąc ukazać za sobą ciemnego widma nędzy, które odżegnać można tylko — pracą.
A jednak zwierciadło i salon: oto zastępcy pracy w życiu kobiet bogatych.
Same przez się sąż to rzeczy zgubne?
Bynajmniéj; dalekim jest od nas śmieszny purytanizm, miotający klątwy na wszelką wesołość, na wszelkie radosne objawy życia.
Nie jesteśmy kwakierkami, możemy więc przed zwierciadłem przypiąć kwiat do włosów lub koronkę do sukni; jesteśmy kobietami ucywilizowanemi, salon więc jest dla nas koniecznością, jako śro­dek, do którego zbiegają się objawy życia towarzyskiego.
Ale zwierciadło może być narzędziem pomocniczém do podniesienia dobrze zrozumianéj piękno­ści kobiecéj, a salon — miejscem, w którém łączą się serca i potęgują umysły, tylko obok pracy, tylko po pracy.
Bez pracy zwierciadło jest narzędziem moralnego zepsucia i świadectwem moralnéj nicości, salon — pozłacaną klatką, w któréj papugi o malowanych piórach niezgrabnie naśladują mowę i obyczaje ludzkie.
Kobieta bogata nie pracuje, bo pracować nie może i nie chce; cóż robi, gdy zrządzeniem losu zubożeje? Śmiało powiedziéć można, iż niéma nie-