Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

godło sobie przyjęła. Aby módz odeprzéć szkodliwe wpływy rutyny na sprawę wychowania kobiet, trzeba zadać sobie pracę poznania jego złych stron i zdobyć się na samodzielną odwagę wprowadzania nowości. Trzeba przedewszystkiém, aby sumieniem wychowujących był, nie obyczaj publiczny, ale własny ich rozum i oświecona nim miłość dla tych, których wychowują.
Bardziéj niż tradycya i rutyna usprawiedliwioną jest poniekąd obawa, aby takie rozumowe i do utylitarnych celów skierowane wychowanie kobiet nie odjęło im cech kobiecego wdzięku i słodyczy, nie stworzyło wielu, jak się niektórzy wyrażają, mędr­ców w spódnicy z wieczną a nudną mądrością na ustach, z surową zmarszczką na czole, z sercem wyschłém, jak stary zwój pargaminu.
Sądzą niektórzy, że kobieta, która się zaznajomi z fizyką, chemią, historyą, geometryą i społecznemi kwestyami, musi uczynić rozbrat ze słodkim wdziękiem kobiecéj łagodności i prostoty.
Obawa ta więcéj jest godną poszanowania, niż ślepe trzymanie się tradycyi i rutyny, bo z szano­wniejszych wypływa źródeł; niemniéj jednak stanie się całkiem bezzasadną, jeśli naukowe wychowanie kobiet pojęte będzie, nie jako pół-nauka i śmieszne poduczanie wszystkiego potrosze, ale jako nauka w szerokiém i rozsądném znaczeniu tego wyrazu. Kobieta, która umié trochę, może być pedantką; ko-