Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.2.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i krzyży znikają; od dwu twarzy, ku sobie przybliżonych, bije w grubą, szarą godzinę łuna zachwycenia...




III.

Cyt! poruszył się, jęknął, w pół świetle rozległ się szept świszczący: pić.... gorączka. Babunia porwała się z krzesła i tak lekko, jakby miała nogi dwudziestoletnie, przybiegła do małego łóżka. Szklanka z napojem, przyłożona do ust otwierających się, jak dziobek ptaszęcy, kilka słów, zamienionych pieszczotliwemi głosami — dziecko spało znowu. Spało, lecz niespokojnie, z oddechem przyśpieszonym, z drganiami bólu na tem drobnem czole, które było tak uderzająco podobnem do czoła nieboszczyka Jasia. Pochylona, z oczyma wlepionemi w dziecko chore, z rękoma bielejącemi, jak opłatki na sukni czarnej, babunia myślą wołała coraz błagalniej: Boże! Boże! Boże! — Nic nad to jedno imię myślą wymówić nie mogła, lecz wlała w nie wszystkie siły, cały wzlot, całe naprężenie serca strwożonego. Więc nie spostrzegła, że do pokoju weszły dwie kobiety i przy niej stanęły. Jedna z nich szeptała:
— Niech mama już spać idzie. Adelka przyszła i będzie czuwać nad dziećmi do rana.
Adelka, siostra synowej, podstarzała panna, w jedwabnej sukni, z chłodnemi oczyma i zaciętemi usty... W sercu babuni zawrzało. Dlaczego ma