Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.1.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

po zwycięzkiem ukończeniu akcyi, zawsze też będziemy przypominali sobie króla Salomona, nie tego, który miał siedemset żon, ale tego, który, mając siedemset żon, pisał Eklezyastę...
Tu jakby pożałował, że tak wiele powiedział albo znudził się mówieniem, szybkim ruchem podniósł i opuścił nad głową kapelusz.
— Żegnam pana — rzekł krótko, a ponieważ kilka osób ukazało się na korytarzu, więc z podniesioną głową zwykłym sobie elastycznym krokiem odszedł. Ale szybkiemu ruchowi ręki, podnoszącej i opuszczającej kapelusz, tudzież krótkiemu słowu pożegnania towarzyszyło pewne wygięcie w bok szyi, pewne wydłużenie się i postarzenie twarzy, pewien rzut oka skośny i szybki, które nic innego oznaczać nie mogły, jak apatyczne znużenie, głuchą złość i nade wszystko zimne, ckliwe, nudne niezadowolenie.
W salonach, do których wspólnieśmy uczęszczali, znajdowała się zawsze spora ilość ekscelencyi obu płci. Ma się rozumieć: żony zupełnie, a w pewnym stopniu i córki ekscelencyi męskich, były żeńskiemi ekscelencyami, a grupa ta, jak wszystkie grupy ludzkie, zawierała w sobie jednostki piękne i szpetne, miłe i niemiłe. Na jedną z tych żeńskich ekscelencyi wskazywać zaczęto, jako na cel matrymonialnych starań Garskiego. Gdyby Ossę zwalić na Pelion, jeszczeby ich wysokość nie dorównała wysokości, na której znajdował się jej ojciec, tak, że na pozór można było w tym wypad-