Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.1.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po chwili dodał:
— Ot! „Jakiż to dziw, że król ma piękną żonkę!”
Ktoś zapytał:
— Podobno w tym roku nie zanosi się na urodzaj?
— A nie — odparł Hryhorek — żyto wymokło, może kartofle urodzą. „Nie urodzi mak, przebędziem i tak!”
— Ten chłopak, to worek z przysłowiami! — zauważył młodzieniec, śpiesznie piszący w notatniku.
A Hryhorek głośno i prędko dzwonił dalej:
— Bo widzicie, moje mileńkie, ziemia, jak matka: raz wybije, drugi raz pogłaszcze. W jednym roku mało chleba, na drugi rok dużo. Czy dobra, czy zła, kiedy jest, to chwała Bogu! Kiedy masz swoją ziemię, to „chleb choć z wodą jesz, ale nie z biedą!” Na swojej ziemi wszystko miłe; jak na nią popatrzysz, to czasem aż pocałować ją chce się!
Obecni uczuli ochotę pocałowania jego samego w roześmiane usta, ale czasu zabrakło, bo jedna z dziewcząt podała mu spodek z poziomkami osypanemi cukrem.
— To wy jagody cukrem posypujecie! — wykrzyknął z zadziwieniem. — Smaczne — mówił jedząc — smaczne! Takie słodziutkie!
Dzieci i nie dzieci, wszyscy bez wyjątku rozkoszowali się świeżemi, tylko co zebranemi poziom-