Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   54   —

pracowali. Niewiadomym tylko pozostawał dzień, w którym wojska ku lasom horeckim przyciągną.
Do dnia tego sposobiono się w obozie; do następstw jego przysposobić się musiała organizacja.
W wypadku każdym przewidywana była liczba znaczna rannych, a w wypadku rozproszenia, znaczniejsza jeszcze tych, którzy schronienia krótszego lub dłuższego potrzebować będą.
Okazała się konieczność zgromadzenia pewnego zasobu chętnych sił ludzkich, w jaknajwiększem pobliżu miejsca przyszłej i zapewne niedalekiej w czasie walki.
Dwór z dużym, murowanym domem, trochę na ruinę wyglądającym, zaniedbany, smutny, prawie ponury w swych białych brzozach i prawie czarnych świerkach. Mieszkał w nim człowiek samotny, oddawna ciężką niemocą złożony i panowała towarzysząca zwykle niemocy i samotności, cisza.
Lecz w tym momencie, ani ciężka niemoc, ani orszak jej, z odosobnienia i smutku złożony, przeszkodą być nie mogły. Przeciwnie, odosobnienie, zaniedbanie, sława grobu, w którym przeciągle dogorywa człowiek już prawie umarły, dobroczynnie usuwały podejrżenie, przypuszczenie, że zakraść się tu mogła jakakolwiek fala wrzącego dokoła potoku.
Zakradła się jednak i żadnym głośnym objawem nie zdradzała swego istnienia. Białe brzozy i ciemne świerki zdawały się ocieniać grób.
W pokojach wysokich, oddawna zaniedbanych, wśród sprzętów nielicznych i ścian prawie nagich,