Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/391

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   381   —

bijać je w górę. Odkrywał przed szeregami czarnowłosą głowę, i za to, że były posłuszne, jak dzieci, a jak lwy odważne, że sile przemagającej rozproszyć się nie dały, że wstydem nie splamiły krzyża, który przyjęły na swe ramiona — dziękował. Ale i wtedy jeszcze, gdy dziękował, głos jego rozlegał się, jak bojowe dźwięki, i nie było w nim słodyczy, ani pieszczoty, hart tylko był i wola żelazna, trzymająca mocno wodze ich woli. Im zaś od tych dziękczynień stalowych i krótkich, na twarze, znojem oblane, prochem opalone, kurzawą okryte, spadał blask wniebobiorącej radości.
A potem były tu opowiadania, rozmowy gwarne, ogniska, buchające wonnym dymem jałowców, wesołe rżenie koni, błogie spoczynki na mchach i trawach szepty modlitw w świetle gwiazd i brzmienia przyciszonych hymnów chóralnych, z płomienną pokorą wzbijające się ku Temu, który jest nad gwiazdami.
Raz, gdy wrócili tak, nie rozproszeni, nie osłabli, lecz owszem w odwadze i wytrwaniu umocnieni, a na głos wodza: W szeregi formuj się! stanęli przed nim murem zwartym on jednego z nich przez chwilę wzrokiem szukał i, znalazłszy, skinieniem ku sobie przywołał.
I któż wtedy, jak myślisz Wietrze prędki, przed nim stanął? Oto ten mały Tarłowski, w tej chwili, o! wcale, wcale do białej i różowej dziewczyny niepodobny. Plamy krwi miał na odzieży i rękach a pośród twarzy, przez dymy i kurzawę uczernionej, oczy błyskały mu niespokojnie, boleś-