Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   320   —

ptała, długo szeptała, czasem krótkie pocałunki po twarzy Iny rozsiewając, czasem śmiejąc się cichutko, pieszczotliwie. Z szeptania jej wybijały się niekiedy słowa, głośniej nieco wymawiane. kniaź... rozwód... ślub... Lubienie... Petersburg... kniahini... bale... rysaki... mąż krasawiec..
Ina nie płakała już, lecz drżeć zaczęła i tak drżała, że Helena Iwanówna zlękła się może, aby z ławki nie spadła, bo z wielkim szelestem czesuczowych, bombiastych rękawów, mocniej jeszcze do siebie przycisnęła, szeptać, chichotać, całować nie przestając, aż nakoniec...
Po chwili dość długiej zgrabne, szczupłe, w biały muślin obleczone ramiona dziewczyny wyciągnęły się ku górze i szyję przyjaciółki, trochę krótkawą, trochę grubawą z taką nagłością i mocą objęły, że aż na czarnych jej włosach przekrzywił się kapelusz z kwiatów bzu upleciony i rozkołysały się we wszystkie strony jego małe, białe piórka.
Oznaczałże ten milczący, namiętny, długi uścisk Inki trwogę czy radość lub wdzięczność, tulenie się pod opiekę czyjąś i oddawanie się w moc czyjąś, czy wszystko to razem zmieszane, wzburzone, skłębione w jeden poryw, w jedną żądzę, w jeden szał?
Wkrótce potem Ina do mizernej izdebki swej wchodziła, a pani Teresa zadziwiła się, ujrzawszy ją tak łagodną, cichą, czułą, jaką tu nie bywała już oddawna. Zaraz odedrzwi pogarnęła się ku matce i dziwnie pokorna, zamyślona w obie ręce ją poca-