Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/329

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   319   —

mówić mi nie dajesz.. ciągle przerywasz... Jaż mówię, że jest sposób tak zrobić, abyś nie potrzebowała desperować, warjować...
Ale Inkę burza rozpaczy porywała, ogłuszała, myśl i uwagę jej od towarzyszki odrywając. Czoło rozpalone w obu dłoniach ściskała, łzy po zbladłych policzkach jej płynęły. Jednak szybko, nieprzerwanie, gwałtownie szeptała:
— Mama o niczem nie wie, ale domyśla się, niepokoi się, wyrzuty mi robi, chce mię do Leszczynki, albo do Konieckich, sąsiadów naszych, wyprawić. Ja nie chcę do Leszczynki! Ja nie chcę do Konieckich! Tam grób! Tam noc! Ja nie chcę grobu! Ja lękam się nocy! Ja teraz dopiero poznałam, co to prawdziwe życie, co radość, co szczęście....
Płaczem zaniosła się, a Helena Iwanówna dłonią usta jej zamykać próbowała.
— Jaż tobie mówię, duszeńka, że jest sposób... posłuchaj tylko! Jest sposób, abyś od grobu i od nocy..
— Jaki sposób! Niema żadnego sposobu! Wszakże wyjeżdżacie, Heleno Iwanówno... i on... za kilka dni... O Boże mój, Boże! już za kilka dni...
Zniecierpliwiona, czy rozczulona, obu tych zresztą uczuć zapewne doświadczając, Helena Iwanówna, jak sęp gwałtownie dziewczynę szlochającą w ramiona swe porwała, do boku swego przycisnęła i głowę jej jak na poduszce na piersi swej oparłszy, w samo prawie śliczne uszko, z pod ślicznego kapelusika wyglądające, szeptać zaczęła. Cicho sze-