Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   23   —

nie jestem. Mniemałem zawsze, że słowem najwymowniejszem z tych, któremi człowiek do świata przemawiać może — jest czyn. Jednak teraz, gdy Bóg pozwolił, że przystępuję do czynu, o którym zawsze marzyło serce moje, z serca wyrywają mi się słowa, tylko co przez pana Orszaka powiedziane: „Sprawa nasza to sprawa Boska“. To jest również prawdą, co pan Orszak powiedział, że niewola zabija dusze, a ja z tej prawdy wyprowadzam wnioski, że nikomu nie wolno zabijać dusz ludzkich, i odwrotnie: duszom ludzkim nie wolno pozwalać, aby ktokolwiek je zabijał. Oto jest prawo nasze do walki, którą przedsiębierzemy, i oto dla czego sprawa nasza jest sprawą boską. Nie na podboje i nie po łupy idziemy, ale po odbiór wydzieranego nam dobra boskiego. Dobrem boskiem — cnota ludzka, cnoty niema bez wolności. Jeżeli wygramy, wygraną naszą będzie zbawienie duszy narodu, jego czci i jego doczesnego szczęścia; jeżeli przegramy, rzeką krwi przez nas przelanej inni zapłyną do wolności. Ale — jakikolwiek będzie nasz koniec, powinność naszą czyńmy. Z nadzieją, czy przeciw nadziei, ale z prawdą i z Bogiem! My z prawdą i ze sprawiedliwością, więc z Bogiem. W tem nasza moc. My z Bogiem.
Nie patrzał na nikogo, spojrzeniem błądził w górze, i choć umilkł, wargi mu wewnętrznemi słowy jeszcze drgały, gdy twarz i postawę oblewała jakaś od ziemi oderwana ze słońc mistycznych wybłysła ekstaza. W takich ekstazach, wbrew ziemskim rachubom rodzą się niezłomni książęta czynu, i z pieś-