Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   203   —

— Ten pasek, moja mamciu, od Klemuni Konieckiej dostałam, a te szpilki darowała mi Tosia Awiczówna...
— Także żebraczka! — zawołała p. Teresa — jak Boga kocham, żebraczka! Od człowieka do człowieka chodzi i jałmużnę do worka zbiera... Nie wstyd ci te błyskotki od bogatszych panien przyjmować, aby cię za pozbawioną ambicji...
— To są, mamciu, przyjaciółki moje i mama sama...
Ale p. Teresa skończyć jej nie dała i czerwone ręce w pięści zaciskając, mówiła, raczej krzyczała.
— Oj, jakbym ja ci tę fryzurę na głowie rozczesała, gładko w warkocz prosty zaplotła! Jakbym ja z ciebie to błyszczadło wyżebrane i tę sukienkę świąteczną, a u dołu już zaflądraną ściągnęła i w perkalową spódniczkę cię ubrawszy, do roboty jakiej zasadziła! A prawdę powiedziawszy i z temi przyjaciółkami twemi zrobiłabym to samo. Żałobę narodową noszą!... Oprócz czarnego i białego kolorów, żadnego nie wolno, złotych rzeczy nosić nie wolno... ale za to czarne i białe gałganki popatrzeć tylko jakie i zamiast złotych cacek, srebrne, stalowe... Także żałoba! Po ojczyźnie... po wolności... po tych, co na pewną prawie śmierć idą, żałoba... A ty panny światowe i z posagiem naśladujesz... to co one w salonach i parkach swoich, ty, w tych izbach i pomiędzy temi pokrzywami robisz... o tem tylko myślisz, żeby we wszystkiem do nich być podobną i w stroju, i w minach i... w nicnierobieniu.