Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom III.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Osobiście nie oświadcza się dlatego, że to by go zanadto wzruszyło i zdenerwowało, a przy tym nie pewny jest, jaką odpowiedź otrzyma, ale jeżeli tylko będzie ona pomyślną, natychmiast sam przyjedzie... natychmiast!
Nikogo słowa te nie zadziwiły, bo wszyscy już je przewidywali. Pani Emilia jednak splotła śliczne ręce i słabym głosem zawołała:
— Co za szczęście dla Justynki! Jakże pięknym, szlachetnym, wzniosłym jest postąpienie pana Różyca!
Teresa wydawała się wniebobraną; Kirło na krześle siedząc, naprzód nieco podany, postawą, oczami, uśmiechem cieszył się i tryumfował. Na twarzy Justyny najlżejsze nie odbiło się wzruszenie; powieki miała spuszczone i zamyślony uśmiech na ustach. Kirłowa po chwilowym milczeniu znowu na odwagę się zebrawszy mówiła dalej:
— Teofil szczerze upodobał Justynkę, i zdaje mi się, że krok, który czyni, najlepiej tego dowodzi. Jestem pewna, że byłaby z nim ona szczęśliwą, bo to złote serce i głowa też nie byle jaka... Jednak zanim przyrzekłam, że tu posłem od niego zostanę, otwarcie i stanowczo mu powiedziałam, że wszystko o nim Justynce powiem, całą prawdę... Jeżeli o wszystkim wiedząc zgodzi się tego biedaka wyratować i uszczęśliwić, to dobrze; jeżeli nie, to cóż robić? Ale ja oszukiwać nikogo za żadne skarby świata nie mogę. Teofil zgodził się, a nawet prosił mię, abym Justynkę o wszystkim uprzedziła...
— Cóż? burzliwa przeszłość? zmarnowany majątek? — tonem zapytania rzucił Benedykt.
Kirło usta krzywił, ręką znaki niezadowolenia dawał pomrukując:
— Niepotrzebnie! niepotrzebnie! głupie skrupuły!
Na twarz Kirłowej wystąpił wyraz wielkiego zmartwienia. Zmąconymi oczami po obecnych wodziła. Widocznym było, że wolałaby przed mniejszą znacznie kompanią mówić. Nie