Przejdź do zawartości

Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom II.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i o poręcz kanapy plecy opierając z na wpół żartobliwą, a na wpół szczerą powagą mówić zaczął:
— Przede wszystkim masz wiedzieć, że takie kryształowe, jak ty, osoby, wcale się na takich rzeczach nie znają. My tylko, wiesz? nicponie, wiemy dobrze, dlaczego do tej lub tej kobiety pociąg czujemy... Rozumiesz? pociąg, czyli instynkt, który daje nam wiedzieć, że z tą właśnie kobietą wychylić możemy w pełnym tego słowa znaczeniu kielich rozkoszy... Otóż i rumienisz się teraz jak pensjonarka... Ah! ah! cóż to za boska rzecz taki rumieniec na twarzy matki pięciorga dzieci!
Rumieniła się istotnie, po swojemu, dziewiczo płomiennym i świeżym rumieńcem, ale przezwyciężając zawstydzenie poważnie rzekła:
— Nic nie szkodzi. Mów wszystko. Chcę wiedzieć, co myślisz o Justynie...
— Zatem — mówił dalej — na pierwszym miejscu stoi tu pociąg czy, jaśniej dla ciebie wyrażając się, sympatia. Do panny Justyny uczułem od razu sympatię... wyznaję nawet, że bardzo, bardzo żywą... Masz słuszność, że wiele, wiele piękniejszych kobiet znałem na świecie i nawet... zdrowie i majątek na całopalenie przed nimi składałem... Ale w tym kontraście czarnych włosów i szarych oczu, jaki się znajduje u panny Justyny, w jej kibici, ruchach etc., etc., jest coś... coś takiego, słowem... ale passons, ty tego nie zrozumiesz... ta dziewczyna ma temperament, upewniam cię, ma nawet wiele temperamentu...
— Passons! — powtórzyła Kirłowa — cóż dalej?
— Dalej jest to właśnie, co przed chwilą wyliczyłaś. Kokietek, szczebiotek, histeryczek, prawdziwych i fałszywych księżniczek miałem dosyć, zanadto; toujours des perdrix nie było nigdy dewizą moją. Dla zmiany, widać, zacząłem przepadać za zdrowiem ciała i duszy, czego najlepszym dowodem