Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom I.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zamilkł widocznie czegoś nie dopowiadając; zmieszał się znowu, chrząknął i prędko zagadał:
— Ten Jakub to może już prawie dziewięćdziesiąt lat ma... Francuzów pamięta, a więcej jak pięćdziesiąt lat temu z dziadem pana Benedykta Korczyńskiego na wojnę chodził. Po wojnie ożenił się, już w późnym wieku, i doświadczył wielkiego nieszczęścia. Żonka go porzuciła, a on to sobie tak wziął do serca, że od tego czasu troszkę zwariował. Nie to, żeby całkowicie wariatem był, ale troszkę... Jadwiśka pięknie staruszka dopatruje, lubi jego i pieści, jak małe dziecko...
Czuć było, że zbliżali się do wsi dużej i ludnej. Głosy ludzi i zwierząt coraz wyraźniej dawały się słyszeć. U brzegu kończącego się owsa trzej chłopcy, bosi i w białych z grubego płótna ubraniach, z niewielkiej przestrzeni pola zbierali koniczynę. Jeden, barczysty, tęgi i rudowłosy, kosił, a dwaj, młodzi, niedorośli, grabili i zgarniali ściętą trawę w małe kopice. Jan uśmiechnął się, otworzył usta dla powiedzenia czegoś, i powściągnął się, na koniec, nie mogąc znać powstrzymać się zupełnie, do kosarza, którego kosa pobrzękiwała i na słońcu pobłyskiwała, zawołał:
— Adaś! a spóźniliście się z koniczyną, aż wstyd patrzeć! Będzie wam za to od ojca!...
Zaczepiony, nie odwracając się, z gniewem odkrzyknął:
— Ciągnij się za swój nos, a o cudzy nie dbaj!
Jeden z młodszych chłopców grabiami rzeźko ziemię drapiąc cienkim głosem zawołał:
— E! ociec dziś na nas i nie patrzy! Z miasta tylko co powrócił i o procesie gada!
— Ja po swojej koniczynie już dziś i zaorałem! — filuternie sprzeciwił się jeszcze Jan.
— Wiadomo! żebyś ty czego lepiej nie zrobił! znać dudka z czubka! — sarknął znowu kosarz.
— W ojca wrodził się — zauważył Jan do Justyny — taki gniewliwy, jak i ociec. Oni mnie streczno-streczni przychodzą,