Strona:Eliška Krásnohorská - Powiastka o wietrze.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zatopiła. — Pan wnet wyszedł, siadł na konia i popędził naprzeciw wiatru i nigdym go już nie widział.“
Tu stary ojciec Błażéj zamilknął, spoglądając smutnie i w zamyśleniu na starą jabłoń, która była świadkiem jego przyrzeczenia. I przytuliła się ku niemu Dorotka, pytając: „I jakżeż ojczulku, co się stało dalej?“
„Stało się tak,“ dołożył ojciec, „że dar dobroczyńcy mego obronił nas wszystkich od głodu i biedy, gdyż mogłem was, moje dzieci, używić i wychować. A teraz, dziś właśnie upływa jedenaście lat, wiatr wieje znowu z téj strony, jak ówczas, dziś miałbym iść i oddać dług dobroczyńcy.“
„Tybyś nas opuścił?“ zawołał Witek, i objął ojca za szyję.
„Nie, miłe dzieci, gdyż nic nie mam, abym dług oddał, bo wiatr i burza co rok mi wszystko na polu zniszczyły. Gdybym był zdrów i młody, poszedłbym do dobroczyńcy i odpłaciłbym mu dług wierną służbą i pracą rąk swoich.“
Tu Dorotka powstała i rzekła stanowczym głosem: „Ojczulku, ja pójdę zamiast ciebie i będę tak długo u dobroczyńcy służyła, dopóki naszego długu nie odpłacę.“
„Dobrze, moje dziecię,“ mówił ojciec, „masz już lat czternaście, możesz iść w służbę, aby dobroczyńca twego ojca uważał za poczciwego. A co ty Witku?“
„Ojczulku, jabym miał od ciebie iść precz?“ pytał się bojaźliwie Witek, nie śmiejąc spojrzeć ojcu w oczy.
„Masz już lat trzynaście i ty możesz służyć twemu dobroczyńcy, aby twój ojciec nie był kłamcą i niepoczciwym człowiekiem.“
„Ty pójdziesz ze mną,“ mówiła Dorotka, „ojciec dał słowo, a to musi być jak święte. Czy słyszysz tego świadka?“ mówiła, gdy jabłoń znowu zapukała w okienko.
„Uczynicie dobrze, moje dzieci,“ mówił drżący ojciec; „ciężko mi się z wami pożegnać, ale za to będzie szczęśliwe nasze powitanie, gdy waszę powinność wykonacie.“
I wyszedł stary Błażéj do ogródka, gdzie usiadł pod jabłonią i płakał gorzko, że musi się z dziećmi pożegnać.