Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ELEGIA III.

DO LIDYI.


Nie tak się smuci żeglarz wśród Neptuńskiéj toni,
Gdy noc zazdrosna gwiazdy do jednéj zasłoni,
Nie tak tęskni wędrowiec, kiedy niespodzianie,
Błądzącego noc w puszczach Hercyńskich zastanie,
Jako mnie niepozbędna boleść serce tłoczy,
Kiedy Lidyo moje niewidzą cię oczy.
Wtedy mi Hebe sama niech czary nie stawi,
Wtedy ani Apollo złotą lutnią bawi,
Wszystko Lidyo moja! niczém, gdy nie z tobą,
Wtedy napój trucizną, wesele żałobą, —
Przeklęty, kto mi w mojém kochaniu zazdrości,
Niech go ściga gniew Bogów gdziekolwiek przygości,
I niepróżno wyklinam: już bowiem zbolały,
Na morzu się mocuje z grożącemi wały,
Już niewdzięcznéj miłości długie znosząc rany,
Ku wyspom Anticyrskim dąży utroskany, —
Neptunie! jeśli morzem twoje rządzą prawa;
Niech u skał Cyaneńskich utkwi jego nawa,
Lub w mieliznach samotnych niech zdrajca osiędzie,
Niech w nim wieczna pamiątka wiarołomstwa będzie,
Mnie już Wenus z wszystkiemi oswoiła losy,
Zatwardziały, już wszelkie znosić umiem ciosy,