Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chciałaś rozkopać śnieg rękami?
Doprawdy szkoda twoich rąk!
Stanęła zima między nami
zasłała biały całun wkrąg.


2

Palą się na mych ustach jeszcze
twych purpurowych ust płomienie,
choć zima kładzie mi na twarzy
swoje śmiertelnie białe tchnienie.

Palą się na mych ustach jeszcze
twe wonne usta słodkim grzechem,
choć zima stoi między nami
i straszy mroźnym swym oddechem.

I patrz — stopniały białe śniegi,
wezbrały rzeki, pękły lody
i z wysokiego nieba słońce
już na weselne woła gody.