Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Naprawdę byłaś tu przy mnie
i znikłaś z oczu i z rąk,
a dotąd pachną mi jeszcze
twe włosy, jak kwiaty z łąk,

a dotąd czuję na ustach
gorące miody twych ust
i patrzą na mnie twe oczy,
jak wody wiosenne z brózd.

I dotąd pod moją ręką
w godzinie tęsknot i złud,
jak kwiat, co z pąku rozkwita,
drży ciała twojego cud.

I szumi w przedrannych ciszach
paląca się w sercu krew...
...O słońce, pocoś mnie wiosną
nalało, jak pąki drzew!...