Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gaśnie mi zwolna życie,
niby w popiele skra,
nad uchem jakiś grajek,
na skrzypkach ciągle gra.

Wyciąga coraz głębszy
i uroczystszy ton —
w drewnianych skrzypkach płacze,
jak na pogrzebie, dzwon.

— To nic, druhowie mili,
że mi bieleje włos,
jeszcze jest moja wiosna,
jeszcze mój przyjdzie los. —


2

Czekam tak swego losu
jeden i drugi rok...