Przejdź do zawartości

Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wsłuchany w pieśń, w bezbrzeżną idę dal,
w echowe jakieś grania —
i tak mi żal, tak beznadziejnie żal
mojego miłowania.

I nie wiem sam, gdzie teraz jesteś ty,
mój dobry śnie z przed laty!
I płyną łzy, rzęsiste moje łzy
na wody i na kwiaty.