Ta strona została uwierzytelniona.
Drzwi otworzyłem naoścież... Złociście
królewskie słońce weszło do komnaty,
na oknach blade ozłociło kwiaty,
kaktusów kolce i schnących palm liście.
A ja szalony czekałem na przyjście
twoje, więc wschodnie zasłałem makaty
i stół nakryłem, i przywdziałem szaty
świąteczne... Było dziwnie uroczyście...
Lecz ty nie przyszłaś... Tylko słońce złote
kędyś ze swego ogniowego tronu
siało po ziemi smętek i tęsknotę...
Więc owładnęło mną przeczucie zgonu
i żałość wielka, że nie mogę z tobą
dzielić się swoją ostatnią żałobą.