Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W pustelnię moją białą
ktoś z nieba błękit zlał —
i długo morze grało,
i księżyc złoto siał.

I tak skroś noc do świtu
przez księżycową jaśń,
ktoś z szumów i z błękitu
tkał czarodziejską baśń.