Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drugiego jakby czuć dalej niż jak sie jedzie przodem i widzi sie zawczasu.
Objechali my kłode co leży na błotku wpoprzek koleinow i z lewej strony pokazuje sie żyto Jurczakowe, zmarznięte, ale zielonkawe: Siwka dochodzi do Jurczakowej jarzębinki, zgaduje ja, żeby sie odbić za tamte zmyłke.
Dochodzi, przyznaje Ziutek i zaraz z lewej strony pokazuje sie mnie jarzębinka.
Teraz bedzie kamień w koleinie, przepowiadam i rękami sie podpieram na tylniku, żeby dópy nie zbiło.
A jakże, podrzuciło. Patrze w ziemie: powinna wysunąć sie spod nogow Koleśnikowa plecha z dziewannami, potem trzy małe kamieni, Wronow kołek. Wysuwajo sie. Teraz zakręcik koło wierzby, co Wrona zamarz, mówie i a jakże, woz zakręca i zaczyna pod góre: bedzie Szymkowa górka, na niej dwie brzozki.
A czyje to siostry? pyta sie chłopiec.
Czyje nie wiem. Ale pamiętam, my na nich kiedyś hojdawke robili na Wielkanoc. A kręciła sie, ech, Stacha Mazurow aż nad czubki wynosiło. O, ładnie Dunajowe żyto wzeszło!
A bo ono Dunajowe? dziwi sie chłopiec.
A to nie widzisz!
Nie wiem, przyznaje sie, ja nawet nie wiem które tu nasze!
Jak co rok poorzesz ze dwa razy, pognoisz, posiejesz, zbierzesz, oho, i bez oczow poznasz wtedy swoje płoske, pocieszam chłopca. Czyż on nie widzi jak kto orze? Dunaj orze wyso-