Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chłopiec, posłuszny, do roboty chętny, ale za łakomy! Wszystko by zjad!
Oj nie, nie! Niełakomy ja, niełakomy!
Boi sie, widze, a niech sie trochu poboi, bardzo dobrze, bedzie lepszy. Tylko że on już prawie płacze, no no, że tak to sie boi pisanego! A, starczy strachu, pochwale: czytam ja, że chłopiec z niego dobry, wszystko zje, czy to kraszone, czy z postem. Ucieszył sie, pyta sie co tu napisane o naszej kobyle.
Siwka jest bardzo dobra kobyła, nie narowista, czytam.
A wy co robicie! słyszym. To Handzia, cicho z tyłu zaszła, że i nie zobaczylim, po polanka przyszła: Co ty Kaziuk czarujesz!
Tato nas opisali, mówi chłopiec. Handzia oczy na mnie wyraczyła: Aboż ty pisać umiesz!
To Ziutek tłómaczy, że wszystko tu opisane! On, dziadko, mama, Siwka.
Ona obchodzi wkoło moje litery, przygląda sie, o, innymi oczami teraz na mnie popatruje. Naprawde? Ja tu opisana? Ja?
A rowki na ziemi trochu już przyschli i stracili wygląd, to walonkiem wygładzam nowe pleche zmarzniętego i dalej pisze, litery ido mnie teraz bardzo prętko, a rozgałęzione jak raki, jak kwiatki, jak pajenczyny.
No no? I co tu napisane? ciekawi sie Handzia.
Nic nie mówie, na razie sie pisze, nie czyta, Grzegor nie gadał jak pisał. Aż jak napisał,