Strona:Edward John Hardy - Świat kobiety.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wania go kobiecie, mówiąc: „To za czysty fartuch. Pozwól mi pani pochwalić cię za te usiłowania po­rządku.”
Tym sposobem zarobiła szylinga czystym fartu­chem, gdy tymczasem druga straciła sowerena z po­wodu brudnego kołnierzyka. Kiedy mąż téj drugiéj, człowiek powszechnie szanowany, umarł, nic nie zo­stawiając, zrobiono składkę na rodzinę. Jeden z moich przyjaciół zgłosił się do wdowy z dwoma sowerenami, które miał zamiar jéj ofiarować, ale zastał dom i dzieci w stanie tak strasznego zaniedbania, a wdowę w tak brudnym kołnierzyku, iż pomyślał sobie, że tak nieporządna kobieta nigdy nie potrafi utrzymać pienię­dzy — i dał jednego sowerena, zamiast dwóch.
Znam dom, którego pani wiecznie się uskarża na zepsucie i zaniedbywanie się służby, a to ażeby się usprawiedliwić przed gośćmi z nieporządku, jaki zau­ważyć u niéj muszą; ma ona trzy dorosłe córki, ale, jak mówi, tak delikatne, że nigdy niczém zająć się nie mogą. Ponieważ ta delikatność odnosi się także do ner­wów, poszłoby im niezawodnie na zdrowie, gdyby one same wzięły na siebie pracę domową, a odprawiły nieużyteczne służące. Kiedy jedna z matek radziła się sławnego londyńskiego lekarza o córkę, otrzymała następującą odpowiedź: „Dawny zwyczaj pracy fizycznéj jest najlepszym sposobem utrzymania zdrowia; niech córka pani włoży płócienny fartuch i dopomaga do sprzątania przez dwie lub trzy godziny dziennie. „Ależ to nie jest w zwyczaju” — odparła matka. „To już nie moja wina — rzekł lekarz, — natura oszukać się nie da. Człowiek stworzony jest do ruchu, nie do próżnowania, a za bezczynność pokutują nerwy. Jeśli