Strona:Edward John Hardy - Świat kobiety.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wającą, szkoda tylko, że tak mało mają sposobności, by ją okazywać.
Jedną z najlepszych rozrywek w podobnych razach jest byle jaki koń, na którym można porzucić codzienne szlaki; niechby był najtańszy i najlichszy, wyda się zachwycającym. To tak samo, jak nasza znajomość botaniki, chemii, geologii lub innych nauk przyrodniczych; może ona być bardzo mała, a jednak nadaje niezmierny urok przechadzkom. Jerzy Henryk Lewes, dobrze znany autor i uczony, badał raz przydrożną sadzawkę. Gąsior szklany stał przy nim i w niego składał swoje zdobycze. Chłop irlandzki, wiedząc to, przyszedł go spytać z ironicznym uśmiechem, czy łowi łososie. „Tak jest” — odparł pan Lewes. Ale chłop nie odchodził, i gdy w siatkę uczonego złapała się jakaś muszla, ciekawość jego wzrosła. Przyglądał się żyjątkom, zawartym w gąsiorze i zadawał względem nich pytania, na które odpowiadano mu cierpliwie. „Oh! — rzekł wówczas — jakaż to piękna rzecz umiéć nazwać wszystkie Boskie twory!” Piękna to istotnie wiedza dla matki, odbywającéj z dziećmi przechadzki; wzbudzi ona wielkie poszanowanie w synach, jeśli potrafi odpowiedziéć na ich ciekawe pytania o skorupiaki, jakie znajdywać będą nad morzem. Matka Kanta miała zwyczaj w czasie przechadzek z synem, gdy ten był jeszcze dzieckiem, zwracać jego uwagę na każde piękno w naturze, mówiąc mu o cudnych dziełach Boga, a czyniła to w tak ujmujący sposób, iż przechadzki te były największém szczęściem chłopca, który je zawsze wspominał.
Któregoś dnia przechadzałem się z moim sześcioletnim synkiem nad morzem. Pokazywał mi muszle,