Strona:Edward Hanslick - O pięknie w muzyce.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zyka nie musi obudzać uczuć, lub mieć ich za swą treść. Gdyby miało być inaczej, cała muzyka figuralna nie miałaby racji bytu. A jeżeli dla utrzymania się przy jakiejś tezie, potrzeba uciekać się aż do zapoznawania jakiegoś wielkiego działu sztuki historycznie i estetycznie uzasadnionego[1], to widocznie teorja jest fałszywą.

Komu to nie wystarcza, niech bada inną muzykę. Niech zagra temat którejś z symfonji Mozarta lub Haydna, jakieś adagio Beethovena, scherzo Mendelsohna, lub któryś z fortepianowych utworów Chopina i Schumanna, wszak są to najtreściwsze rzeczy z całej literatury, a wreszcie niech zanuci któryś z najpopularniejszych motywów Aubera, Donizetti’ego lub Flotowa. Czy też da się tu wskazać jakieś uczucie, jako treść

  1. Bachiści, jak np. Spitta, zamiast na korzyść mistrza teorji tej zaprzeczyć, usiłują fugom jego i suitom przypisywać rozmaite uczucia, i to tak wymownie i stanowczo, jak to czynią najsubtelniejsi wielbiciele Beethovena z jego sonatami. Niema co mówić, jest w tem konsekwencja!