Strona:Edmund Krzymuski - O odpowiedzialności karnej zwierząt.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
4
O ODPOWIEDZIALNOŚCI

tak na wskroś odmienną, tak o całe niebo przewyższającą poziom, do którego mogą wznieść się najdoskonalsze typy zoologiczne; zważywszy, że człowiek rodzi się, wzrasta, spożywa pokarm i umiera jak każde najnędzniejsze zwierzę, a zdolny jest myśleć, czuć i postępować nieraz tak wzniośle, jak gdyby już nie zwykłym człowiekiem, lecz jakimś duchem byt wyższego rzędu; zważywszy jedno i drugie, należy chyba przypuszczać, że świat moralny ludzkości, aczkolwiek wiąże się z jej światem materyalnym w jednę całość organiczną, nie z niego tylko bierze początek, lecz ma oprócz niego inne jeszcze źródło, o którem możemy powiedzieć, że go nie znamy lub, że nigdy nie zdołamy go poznać naukowo, lecz którego nie wolno nam jest odrzucać. To źródło bowiem żyje w sumieniu całej ludzkości, a to sumienie jest świadkiem niemniej wiarygodnym od naszych organów zmysłowych, i to, co nam ono podaje, jest niemniej pozytywne od tego, co widzimy na własne oczy lub słyszymy na własne uszy, od tego np. że ptaki mają skrzydła, lub że od pioruna grzmot się rozlega.
Nie wszyscy jednak są tego samego zdania. Istnieje mianowicie cały zastęp bardzo znakomitych uczonych, którzy rozumując w imię pozytywizmu, dochodzą do rezultatów wprost przeciwnych. Oto mniej więcei, jaki jest pochód ich myśli: ponieważ człowiek jest pod względem fizycznym tylko dalszym ciągiem zwierzęcia, przeto musi nim być także pod względem moralnym. Postępując zaś dalej po tej drodze, uznają oni za właściwe odmawiać człowiekowi tego wszystkiego, co nie da się wyjaśnić za pomocą praw, rządzących światem zwierzęcym. Są oni pod tym względem podobni do owego rozbójnika z czasów bohaterskich Grecyi, który, rozciągając wszystkie swoje ofiary na jednem łożu, obcinał nogi tym, dla których było ono za krótkie. Za ciasne są dla nas ramy świata zwierzęcego, a więc trzeba uszczuplić człowieka, trzeba odebrać mu wolną wolę i, co za nią idzie, odpowiedzialność moralną, trzeba zagasić w nim ową iskrę świętą, która już starożytnych greków tak zachwycała, że aby sobie wytłómaczyć jej źródło, wymyślili aż myt Prometeusza, wykradającego ją niebu; a wtedy zostanie się z człowieka to tylko, co rzeczywiście czyni go zwierzęciem doskonalszem co prawda od innych, ale podlegającem wraz z niemi jednemu ustawodawstwu życia.
To ustawodawstwo jest siłą działającą fatalnie. Wobec niego nie może być mowy o żadnych obowiązkach, gdyż jedynym jego hasłem jest ślepa i nieubłagana konieczność. Wobec niego nie może być mowy o niczem, co się dziać powinno, gdyż tam, gdzie on panuje, to tylko ma miejsce, co nastąpić musi.
Któż nie przyzna, że między tego rodzaju ustawodawstwem, rządzącem sprawami ludzkiemi, a jakąkolwiek odpowiedzialnością moral-